Dlaczego tak chętnie chodzimy do barów mlecznych? Jak mówią statystyki Google, informacje o najbliższych barach mlecznych są chętnie wyszukiwane w internecie przez Warszawiaków. Chętnie też do baru mlecznego zagadają obcokrajowcy. Szczególnie, gdy chodzi o Familijny Bar Mleczny przy Nowym Świecie w Warszawie, o którym pisaliśmy tutaj.
Bary mleczne w Warszawie – kim są klienci?
W barach nadal stołują się wszyscy, których stać na jedzenie poza domem ( należy podkreślić, że w Polsce nadal tak naprawdę większości osób nie stać na jedzenie poza domem, tak jak w Anglii, czy w Niemczech lub Francji!). Są to więc albo studenci, będący w dużej mierze na utrzymaniu rodziców, mający możliwości dorabiania sobie. Są to także osoby zatrudnione w centrum i w najbliższych centrum dzielnicach Warszawy, a więc głównie pracownicy biurowi. Wszelkiej maści. Są to także wspomniani turyści (szczególnie ci anglojęzyczni). Osoby z obrębu kultury wschodniej raczej do barów mlecznych nie zaglądają. I są to też emeryci, którzy zaglądają do baru jako do miejsca, w którym można zjeść po staremu i co dla nich z pewnością jest bardzo ważne: tanio. Kto jeszcze zagląda do baru mlecznego? Rzadko są to blokersi, jeszcze rzadziej matki z dziećmi. Często natomiast spotkamy tam oczywiście hipsterów.
Co można zjeść w barze mlecznym?
Według dawnych reguł, w barach mlecznych można było jeść wszystko to, co ugotowano bez użycia mięsa. Dziś już niestety definicja baru mlecznego rozmyła się. Teraz trafnie określając to, czym jest bar mleczny, musielibyśmy powiedzieć, że jest to miejsce, w którym jest tanio, w którym uprawia się kuchnię domową. Czyli obecnie są i ryby i kotlety mielone i bigos. Jest to też miejsce, w którym bar mleczny był od zawsze. Bardzo trudno o bar mleczny między blokami Ursynowa. Nikt by w taki bar mleczny z pewnością nie uwierzył. Musi być to więc miejsce znane jako bar mleczny od PRL-u, żadna tam jadłodajnia stworzona w ostatnich latach, tak jak np. „Kucharek sześć“.
Prawdziwe bary mleczne w Warszawie, czyli które?
Prawdziwe bary mleczne w Warszawie to więc: wspomniany Familijny przy Nowym Świecie. Jest chyba zresztą najtańszy w stolicy. Bar Alpejski po prawej stronie Wisły (w którym niejeden Warszawiak po 40-stce ma wspomnienia picia wódki), Bar Prasowy przy Marszałkowskiej, bar Bambino przy Hożej, Wilanowski przy zbiegu ulicy Chełmskiej i Sobieskiego (Sielce).
Bar mleczny Wilanowski w Warszawie
Naszym zdaniem, aby przekonać się jak funkcjonują tego typu miejsca, należy udać się do Familijnego, gdzie panie chodzą w nylonowych fartuszkach i mają siatki na głowach, a naczynia pamiętają jeszcze czasy tak zwanych spółdzielni. Drugie takie miejsce to bar Wilanowski. Oba miejsca są bardzo tanie, przy czym Wilanowski wydaje się jednak podupadać. W zasadzie wydaje się chylić ku upadkowi od dobrych kilku lat, a jednak nadal funkcjonuje. Prawie zawsze, kiedy do niego przyjdziemy, spotkamy max dwie osoby na sali. Pod tym względem bardzo różni się od zawsze zatłoczonego Familijnego. Wilanowski jest spokojny, ospały, wchodząc do niego z zatłoczonej ulicy ma się wrażenie, że trafiło się do miejsca cofniętego w czasu o co najmniej 25 lat. Zawsze gra ta sama muzyka. Zawsze też spotkamy te same osoby z obsługi. Wystrój, czyli największa zaleta tego miejsca, to dekoracje żywcem przeniesione z PRL-u. Stara tablica z menu (oczywiście już nie funkcjonuje, ale dania wypisane na niej jakby te same, co dziś, tylko z innymi cenami). Witryna na napoje z tak starego szkła, że wydaje się brudną przezroczystą plandeką. Kwiatki w starodawnych kwietnikach, obdrapana podłoga i wiele innych szczegółów, które składają się na to, że w zasadzie gość może popaść w lekką nostalgię za dawnymi czasami. Przy barze funkcjonuje w lecie lodziarnia.

Przychodząc do Wilanowskiego, możemy mieć wrażenie, że jest to miejsce naprawdę zapomniane przez wszystkich. Szczególnie, gdy wchodzimy z zatłoczonej Chełmskiej. Kiedy przejdziemy przez pustą salę i staniemy przy okienku z kasą, często będziemy musieli chwilę poczekać na obsługę. Która nawet jeśli przybędzie, to nie będzie ani specjalnie się spieszyła ani szczególnie siliła na bycie miłym. Są, bo są i ty kliencie możesz sobie z tego skorzystać ewentualnie i tyle. Wielu dań widocznych w karcie często nie zastaniemy. Gdy już zamówimy, to czasami naczekamy się niemiłosiernie. Nie zawsze też trafimy na dobrej jakości pożywienie (chemiczne zupy). Z drugiej jednak strony nie można odmówić osobom, które stoją za tym miejscem, dbałości o klienta, wystrój oraz o to, aby wszystko jednak „jakoś wyglądało“. Gdy wejdziemy na przykład na facebookowy profil baru, okaże się, że ktoś o wizerunek tego miejsca jak najbardziej dba. Właściciel odpowiada na negatywne komentarze klientów. Ktoś wrzuca co jakiś czas posty okolicznościowe ze zdjęciami robionymi z ręki. Tablica z menu w środku zawsze jest uaktualniana. Codzienne robione są nowe zestawy menu. Miejsce jest też czyste. A pani krzątająca się po kuchni wygląda na taką, która ma serdeczną rękę do gotowania.
Bar mleczny Wilanowski – opinie gości
Nie brakuje jednak negatywnych komentarzy o tym miejscu. Zwykle dotyczą one jakości i smaku jedzenia. Kilka z nich:
„Jedzenie to nieporozumiene totalne dno“
„Fajny klimat, jedzenie nieludzko słone. Gdyby nie ta ogromna ilość soli, myślę że byłoby nawet smacznie (na podstawie zupy ogórkowej, schabowego i kopytek z gulaszem. Po gulaszu suszyło mnie kilka godzin).“
“Proste danie jak paszteciki z jajkiem + barszcz czerwony . Najpierw barszcz lekko ciepły a następnie po kwadransie gdy nie dostałem pasztecików a barszcz był zimny wyszedłem. 12 zł. w błoto. Z taką obsługą daleko nie zajdą.“
Większość komentarzy jednak jest pozytywna. W treści widoczne jest, że bar jak najbardziej odpowiada na potrzeby osób, które szukają tej nostalgii, wspomnień i chcą zobaczyć, jak to kiedyś było. Dodatkowo, często goście wspominają, że przychodzenie do tego baru to dobra odmiana dla nowoczesnych knajpek, a menu jak najbardziej wpisuje się w potrzebę, aby czasami zjeść coś swojskiego, domowego, prostego.